Połączenie cieciorki i strączków to coś co pierwszy raz spróbowałam z pół roku temu w paście kanapkowej i od razu bardzo polubiłam. Przed sylwestrem zawsze przygotowujemy z rodziną bardzo dużo klasycznej surówki jarzynowej więc miałam w domu sporo włoszczyzny. Szkoda byłoby więc nie spróbować odtworzyć tamtego smaku. Przy okazji zbliża się Nowy Rok i wielu z was będzie zajmowało się szykowaniem potraw na przyjęcia. Pasztet będzie idealną przystawką lub dodatkiem, które możemy podać.
Pietruszkowy pasztet z cieciorki
Składniki:
(ok.6-8 porcji)
- 100 g cieciorki
- 2 pietruszki (ok. 300 g)
- 1/2 natki pietruszki
- 1 łyżeczka mielonego siemienia lnianego
- 6 łyżeczek ciepłej wody
- 1 łyżeczka pieprzu czosnkowego
- 1 łyżka sosu sojowego
- 2 łyżki oleju
- 2-4 łyżki kaszy manny
- biała sól himalajska - do smaku (ok. 1/2 łyżeczki)
Przygotowanie:
Cieciorkę dokładnie przepłukujemy, zalewamy wodą i namaczamy przez całą noc (najlepiej powyżej 12 godz). Następnego dnia gotujemy do miękkości (przez ok. 80-90 minut). Odcedzamy i studzimy.
Pietruszkę obieramy, kroimy na mniejsze kawałki i gotujemy do miękkości. Odcedzamy i mieszamy z cieciorką.
Siemię lniane zalewamy wodą, mieszamy i odstawiamy do spęcznienia.
Pietruszkę z cieciorką mielimy przez maszynkę. Dodajemy do niej drobno posiekaną natkę pietruszki, przyprawy, sos sojowy, siemię lniane, olej i dokładnie mieszamy. Dodajemy kaszę manną w takiej ilości żeby masa nie była zbyt luźna i dała się formować, nie rozpadając przy tym.
W rękach formujemy pasztet o wybranym kształcie, lub kilka mniejszych i kładziemy go na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180°C przez ok. 30 minut (po tym czasie możemy ostrożnie przełożyć na drugą stronę) i dalej pieczemy jeszcze ok. 30 minut. Aż przejdzie "test suchego patyczka". Jeśli zacznie się za bardzo spiekać od góry możemy przykryć papierem do pieczenia.
W moim domu tak przygotowane pasztety zawsze rozchodzą się w zasadzie w jeden dzień i zawsze jest ich za mało. Ten znikł wyjątkowo szybko, więc chyba nie tylko ja lubię połączenie cieciorki i pietruszki.
Jeśli będziecie przygotowywać go jako mniejsze paszteciki, to skróćcie czas pieczenia żeby ich nie spalić. Będą zdecydowanie lepsze i mniej problematyczne do podawania jako zimna przystawka na przyjęciu. Każdy sam się poczęstuje a wy nie będziecie musieli nic kroić ;)
jak tylko zobaczyłam zdjęcie na durszlaku to od razu wiedziałam, że to Twój pasztet! świetny! :)
OdpowiedzUsuńPrzewidywalna się robię ;D ? Nazwijmy to wiernością swojemu stylowi ;)
UsuńKusi mnie czasami przygotowanie jakiegoś pasztetu, ale zawsze odstrasza to, że zostanę potem z cała formą tego ustrojstwa, a mi się szybko jedzenie nudzi i potem przez kilka dni z rzędu muszę go w siebie wmuszać na każdy posiłek. Z kolei na święta zawsze pieczę pasztety moja starsza siostra i nie zamierzam jej wygryzać z tego zacnego stanowiska :)
OdpowiedzUsuńJa dla tego zawsze robię tylko małe porcje, bo też nie lubię długo jeść tego samego ;D
UsuńNo i zawsze jeszcze mogę liczyć, że rodzina pomoże się pozbyć nadmiaru ;D
I to chyba kolejny warzywny pasztet, jaki zrobię! Świetny :)
OdpowiedzUsuńakurat nie jestem aż tak wielką fanką cieciorki, choć hummus uwielbiam :D w każdym razie, pasztet z wielką chęcią bym zjadła, wygląda po prostu przepysznie i ma w sobie pietruszkę, także tym bardziej :)
OdpowiedzUsuńWygląda apetycznie :)
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale :) Ja właśnie kończę mój z fasoli i następny chyba zrobię właśnie z ciecierzycy :)
OdpowiedzUsuńJestem totalną fanką wszelkich pasztetów, więc pewnie też sobie taki sprawię :-)
OdpowiedzUsuń