Cześć !
Dzisiaj czas na krótkie podsumowanie moich ostatnich przygód z rzodkiewkami.
Wydaje mi się, że po tych próbach z liśćmi rzodkiewki dość dobrze opanowałam ten składnik w tym wydaniu. A ze względu na ilość liści jaką miałam (i pomoc mamy przy ich obieraniu) mogłam bez przeszkód kombinować z różnymi smakami.
Zaczęłam od najbardziej klasycznego z połączeń w celu poznania smaku, i odkrycia co to w zasadzie jest :)
Po tym jak już poznałam smak wyjściowy spróbowałam połączyć te same składniki z innym olejem, żeby nadać paście inny aromat.
Do kolejnej partii postanowiłam wypróbować orzechy, które same w sobie mają już bardzo intensywny smak, a do tego są w Polsce bardzo popularne.
Na koniec dodałam jedne z moich ulubionych orzeszków - ziemne. Ich delikatny smak świetnie komponuje się z rzodkiewką.
I tak spożytkowałam nadmiar liści rzodkiewek, który wyprodukowałam przez to, że za gęsto je zasiałam na swoim ogródku.
Natomiast z samego już korzonka proponuję wszystkim coś bardzo prostego. Wegański gzik poznański, który można futrować aż się uszy trzęsą ;)
Natomiast z samego już korzonka proponuję wszystkim coś bardzo prostego. Wegański gzik poznański, który można futrować aż się uszy trzęsą ;)
Mam nadzieję, że pokazałam wam, że liście rzodkiewki nie muszą lądować w koszu i nie tylko z korzenia można wyczarować coś dobrego ;)
Powodzenia i smacznego :) !
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz