Ostatnio miałam dość długą przerwę od gotowania - ciężko szykowałam się do "kampanii wrześniowej", ale teraz już w 2/3 mam ją za sobą, i czekam na ostatni wynik, zobaczymy jak będzie. Pozytywnym aspektem jest to, że w końcu mam czas znowu żeby kombinować w kuchni :)
Chce się z wami podzielić jednym z moich ulubionych, klasycznych przepisów na "zielone" falafele. Według mnie danie jest świetne, ma cudowny smak i aromat - smakuje nawet konserwatywnym mięsożercom. Ponadto kolejnym jego cudownym plusem jest to, że może być przechowywane kilka dni w lodówce i nie traci swojego smaku ani aromatu, dla mnie jest to ważne, bo często gotuję sobie tak aby mieć jedzenie na parę dni na uczelnię.
Składniki:
- 300g ciecierzycy
- 3 ząbki czosnku i 3 średniej wielkości cebule
- kurkumę - nada ładny kolor i przyjemny smak :)
- chilli, pieprz ziołowy
- dużą natkę pietruszki
- 4 łyżki mąki
- 1 łyżeczkę proszku do pieczenia
- olej (do smażenia)
Ciecierzycę namaczamy na noc. Cebulę i ząbki czosnku obieramy i kroimy w kosteczkę, natkę pietruszki szatkujemy a następnie mieszamy z odsączoną z wody ciecierzycą, mąką, proszkiem do pieczenia oraz przyprawami. Tę mieszankę musimy zmielić, w tym celu możemy użyć blendera lub tak jak ja - miksera z założoną odpowiednią końcówką. Gdy już uzyskamy względnie jednolitą masę musimy uformować z niej małe kuleczki - o średnicy ok. 4-5cm - wielkości kasztana. Z doświadczenia do formowania kuleczek radzę założyć gumowe rękawiczki, bo spora zawartość kurkumy łatwo lecz intensywnie potrafi brudzić ręce. Gotowe kuleczki smażymy na patelni, na dobrze rozgrzanym, pół głębokim oleju.
Danie jest bardzo proste i przyjemne w wykonaniu, składniki łatwo dostępne, a smak falafeli przecudowny !! :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz